Rosyjska szkoła negocjacji

KALSKI_post_50_1200x1200-02
KALSKI_post_50_1200x1200-02

Przedstawiciele Rosji i Ukrainy spotkali się czterokrotnie w celu negocjowania warunków pokoju. Tak podają media i rzeczywiście takie rozmowy się odbyły. Ale czy rzeczywiście są to negocjacje i czy ich efektem ma być pokój? Nic bardziej mylnego.

Jeśli stroną negocjacji są przedstawiciele Rosji… możemy być pewni, że nie o to chodzi. Od prawie stu lat w Rosji nie zmieniło się nic…, jeśli o jakiekolwiek negocjacje chodzi. I choć Rosję postrzegaliśmy nieco inaczej jeszcze dwa miesiące temu, nowocześniej jakby po ludzku… ciągłość władzy i sposób jej sprawowania nie zmienił się od czasu upadku Rosji carskiej. Doktryna dyplomacji w tym negocjacji jest taka sama jak za Stalina… ba o wiele bardziej skuteczna w swej bezwzględności cynizmie i metodach osiągania celów. Dlaczego? Bo dziś na jej czele stoi człowiek jakiego Związek Radziecki i Rosja nie miała. Wychowany według starych radzieckich zasad, który przeszedł wszelkie szkolenia nastwione na osiąganie celów za… wszelką cenę. Człowiek realizujący skrupulatnie swoje cele, który w swoim życiu nie cofnął się przed niczym, człowiek który gotowy jest na wszystko… a przy tym człowiek, który swój cel realizuje metodycznie od 22 lat jako pseudo prezydent a w praktyce władca potężnego kraju. Nie zauważyliśmy tego bądź nie chcieliśmy tego dostrzec. Fakt, że delegacje się spotykają i nazywają to negocjacjami – nie ma nic wspólnego z tym co my rozumiemy jako negocjacje… i Ukraińcy to wiedzą.


Na czym polega od dziesięcioleci udoskonalana bolszewicka, sowiecka i na koniec rosyjska szkoła negocjacji? Opiera się na zasadzie: wygrana lub przegrana a w praktyce… przegranej nie ma. I ludzie myślący innymi kategoriami nie mają szans w konfrontacji z rosyjską, kremlowską metodyką negocjacji. Przez dziesięciolecia przekonali się o tym wszyscy którzy tego doświadczyli. Jedyny sposób na udane negocjacje z Rosjanami to… siła. Wtedy, aby nie przegrać zawierają taktyczne kompromisy lub wycofują się na jakiś czas. Wszystkie znane procesy negocjacyjne np. rozbrojeniowe STATR 1 i kolejne na tym bazowały. Jedyny sposób to sprawić, aby Rosjanie poczuli się słabsi… fizycznie.

Rosjanie negocjują wtedy… kiedy wiedzą, że przyparty do muru przeciwnik musi zgodzić się na stawiane warunki. Postrzegają negocjacje jako inną formę wojny, w której wszystkie metody są dozwolone. W przeciwieństwie do negocjacji rozumianych w cywilizowanych zakątkach świata, w których strony poszukują kompromisu. Jest zasadnicza różnica w zrozumieniu kompromisu w wersji rosyjskiej. Do kompromisu prowadzą świadome decyzje stron – rosyjski kompromis wypracowany jest poprzez siłowe wymuszenie ustępstw przeciwnika.

Mechanizm ten dokładnie widzimy dziś.

Strony siadają do rozmów, na temat warunków zawarcia pokoju… a strona rosyjska w tym samym czasie zwiększa intensywność ataków rakietowych na szpitale, na kobiety na dzieci… na całe miasta.

To pokazuje rozbieżność celów oraz intencji…

Naturalną rzeczą byłoby zawieszenie broni przynajmniej na czas negocjacji. Chociaż dla pozorów Rosjanie mogliby się na to zgodzić, jednak nie – ich sposób myślenia nie pozwala na nic co mogłoby kojarzyć się ze słabością, pokazując tym samym, że nie chodzi im o jakikolwiek rozejm, pokój czy inne nie istniejące w rosyjskich umysłach stany słabości.

Nawet tak zwaśnione strony jak Izrael i Palestyna choć mordują się nawzajem bez dłuższej przerwy od lat… godziły się na zawieszenie broni i przestrzegały tego w czasie negocjacji.

Dlaczego?

Bo obie strony dopuszczały możliwość zawarcia pokoju, i czasami się to im udawało.

Z Rosją to nie przejdzie. Tu nie ma odwrotu nawet na centymetr, takie zachowanie może być odebrane jako słabość. A wszelkie sygnały ewentualnego porozumienia Rosjanie pokazują tylko wtedy… kiedy potrzebują czasu na przegrupowanie sił przed kolejnym atakiem.

Historia pokazuje, że stosują manewr polegający na tym, że nie jednoznacznie dają sygnały o możliwym kompromisie, nawet gotowi są na odstąpienie od części swoich żądań… tylko do momentu odtworzenia zdolności bojowych usypiając przy tym czujność przeciwnika. Wtedy znienacka pojawiają się nowe nieracjonalne żądania tylko po to, aby wrócić znów do rozwiązań siłowych. Z Rosjanami się nie negocjuje… Rosjan trzeba pokonać. Mam na myśli Rosjan wywodzących się za starej, ale obowiązującej wciąż kremlowskiej szkoły dyplomacji i negocjacji.

Oczywiście nie mam na myśli negocjacji biznesowych z Rosjanami, które przebiegają w miarę przewidywalny sposób, z uwzględnieniem specyfiki natury Rosjan. Mam na myśli wszystko to co wiąże się z opacznie rozumiana dyplomacją sowiecką lub rosyjską obecnie.

Aby to lepiej zrozumieć, przedstawię to tak:
Obowiązujący i popularyzowany Harwardzki model negocjacji zakłada, że strony wspólnie szukają rozwiązania, które będzie możliwe do zaakceptowania przez wszystkich zainteresowanych.Tu empatia odgrywa istotną rolę, a przede wszystkim chęć znalezienia akceptowalnego kompromisu. Przeciwnika nie chcemy wykończyć… chcemy z nim współpracować.

Amerykanie bazując na tym, udoskonalili ten model o… wyższą skuteczność osiągania celów. Po prostu, masz zbyć skuteczny a win win z ich punktu widzenia oznacza, że strony mają mieć uczucie wygranej, a Ty masz osiągać swoje cele. W metodyce tej druga strona ma wyjść z twarzą z negocjacji, a decyzje podejmowane są świadomie. Też dbamy o komfort rozmówcy, jednak kompromis rozumiemy już inaczej niż w modelu harwardzkim. Metody te opracowywane są w ośrodku szkoleniowym służb specjalnych w Quantico, a gotowe rozwiązania adoptowane są w amerykańskiej dyplomacji oraz w służbach specjalnych.
I są cholernie skuteczne.

Rosyjska, kremlowska szkoła negocjacji nie uwzględnia tego co czuje i jak podejmuje decyzje rozmówca. Tu nie ma empatii. Nastwiona jest na efektywność za wszelką cenę, a efektem ma być osiąganie celów przy całkowitym pokonaniu i uzależnieniu drugiej strony. I decyzję wręcz nie powinny być podejmowane w sposób świadomy… no chyba że to Rosjanie świadomie wprowadzają w błąd drugą stronę.

I tak szkoleni są rosyjscy agenci, ale także podobne szkolenia przechodzą ci którzy kierują rosyjską dyplomacją. Od 22 lat mamy sytuacje specyficzną w Rosji, ponieważ praktycznie dyplomacja jako taka nie istnieje, tak jak nie istnieją dyplomaci, których w czasach komunizmu ZSRR miał wielu i to wybitnych. Dziś aparat władzy skonstruowany jest według schematu służb specjalnych, a żeby cały mechanizm działał, na jego czele musi stać człowiek o osobowości psychopatycznej, wywodzący się z najczarniejszych kręgów rosyjskich służb specjalnych. Dziś w praktyce nie istnieje w Rosji coś na kształt dawnego biura politycznego… gdzie mogli uchować się inteligentni roztropni i przewidywalni ludzie. Dziś Rosja to jedna wielka służba specjalna – od wsi, przez miasta i biznes do szczytów Kremla.

Cały mechanizm działa w myśl zasady: Sowiecki dyplomata stara się zachowywać w czasie pokoju tak, jak Armia Czerwona zachowałaby się w czasie wojny. To nie jest żart… ta doktryna powtarzana jest adeptom w trakcie specjalistycznych szkoleń również dziś.

Skąd się to wzięło?

W normalnym świecie zespoły negocjacyjne przygotowując się do pracy, zakładają pewną tolerancje osiąganego wyniku. Czyli do tego momentu możemy się ugiąć, ale niechętnie. Określają możliwe obszary negocjacyjne i starają się osiągnąć możliwie jak najwięcej.

Rosyjski model nigdy tego nie zakładał i nie zakłada do dziś. Jeśli za czasów Stalina, ktoś otrzymał od wodza instrukcje jakich efektów wódz oczekuje… to tak miało być i kropka. Nikt nie odważył się nawet pomyśleć o odstępstwie, ponieważ… byłyby to jego ostatnie negocjacje.

Po prostu… jeńców nie bierzemy. Wynikało to z totalnego braku zaufania do wszystkich… i tak zostało do dziś.

Świat, w którym my żyjemy zakłada, że podstawowym celem negocjacji jest osiągnięcie porozumienia przez kompromis, a zamiast zniszczenia przeciwnika – współpraca.

Ale dla ekspertów wychowanych na kremlowskiej szkole negocjacji, negocjacje to tylko część wielkiej strategii zakładającej totalną klęskę drugiej strony.

Z listu Lawrence’a Steinhardta, ambasadora USA w Moskwie, do sekretarza stanu Cordella Hulla o rosyjskich dyplomatach z 1979 r: „Ich psychologia uwzględnia tylko przebiegłość i siłę”. I takie są ich negocjacje, wręcz taki jest ich sposób myślenia dziś.

Dlaczego? Ponieważ inaczej nie potrafią.

Czy to, co zostało ustalone i jest nawet podpisane w formie dokumentu jest święte? W większości zakątków świata raczej tak… z Rosjanami najczęściej NIE. Zawarte dokumenty w żadnym stopniu nie obligują ich do przestrzegania tego co sami podpisali.

Obecne negocjacje Rosjan z Ukraińcami nie mają nic wspólnego z tym co nam kojarzy się jako proces negocjacyjny. Tego nawet nie powinniśmy tak nazywać. Z rosyjskiego punktu widzenia to tylko inna forma wojny… w myśl zasady legendarnego Jurija Andropowa: „nie potrzebuje negocjować ten który ma większą armię”.

W ten sposób efekt negocjacji przy stole zależy od tego, która armia zdobywa przewagę… lub która straszy bardziej i efektywniej… No, jeśli całe życie nosisz w ręku młotek… będziesz wszędzie widział gwoździe… jeśli Rosjanie wszędzie widzą wrogów – każdy kontakt z nimi jest jak wojna.

Na szczęście negocjatorzy Ukraińscy wiedzą to i niezwykle skutecznie wykorzystują do budowania korzystnego obrazu medialnego i wywoływania większej presji światowej na Rosjan. Są elastyczni, są nowocześni, są inteligentni i są przeszkoleni przez specjalistów z … Quantico, o umiejętnościach nieosiągalnych dla prymitywnych muzealnych kremlowskich eksponatów w rodzaju Siergieja Ławrowa.

Ukraiński zespół negocjacyjny zmienił skład o jedną osobę… która w dziwnych okolicznościach zakończyła ziemski żywot, pomiędzy pierwszą a druga turą negocjacji. To był rosyjski szpieg… i po to Rosjanie prowadzili negocjacje, aby mieć w zespole przeciwnika swoje ucho.

Negocjacje te będą trwały, a pole do tak zwanego kompromisu pojawi się, kiedy jedna ze stron zacznie przegrywać na polu działań wojennych… wtedy Rosjanie zaczną negocjować swoja godność i propagandowy efekt – braku przegranej. O ile to Rosjanie będą stroną przegrywającą… w innym wypadku – wszyscy mamy problem z jakim się niegdy nie mierzyliśmy.

Kremlowska szkoła negocjacji zakłada:

  1. przed rozpoczęciem negocjacji stworzyć nieistniejące fakty i opinie, a winą za wszystko obarczyć przeciwnika – to zasada fundamentalna od lat.
  2. milczeć i słuchać przeciwnika…
  3. zadając pytania tworzyć u przeciwnika poczucie możliwego porozumienia
  4. zaatakować znienacka deprecjonując przeciwnika personalnie oraz wszelkie jego propozycje
  5. rozwinąć czerwony dywan jako drogę do rozwiązania… swojego oczywiście
  6. zakończyć etap – bez decyzji – pozostawiając przeciwnika w kompletnej niepewności
  7. przejść do drugiego etapu z dodatkowymi najlepiej sprzecznymi żądaniami, twierdząc, że te właśnie postulaty zostały już omówione podczas pierwszej tury.
  8. i proces powtarzamy, czyniąc poza stołem negocjacyjnym wszystko co możliwe, aby zniszczyć wszelkie zasoby przeciwnika… do momentu, kiedy nie będzie miał wyjścia i zgodzi sią na więcej niż mógł, podchodząc do pierwszej tury.

Wydając komunikaty medialne po kolejnej turze negocjacji, interpretujemy zupełnie inaczej wszystko to co wydarzyło się w trakcie. Ot, cała filozofia. Po drugiej stronie mają pozostać zgliszcza…

Tego co dzieje się za zamkniętymi drzwiami w trakcie spotkań obu delegacji, nie dowiemy się teraz, śledźcie komentarze rosyjskie po każdym spotkaniu i zapewniam: to co usłyszycie z pewnością nie miało miejsca. Ukraińcy będą bardzo oszczędni w komentowaniu przebiegu negocjacji… a to oznacza, że są bliżsi sukcesu czego Bohaterskiemu Narodowi Ukraińskiemu z całego serca życzę.